12.12.06

Cuda Natury

Spadł śnieg.

Jak dla żółwia - nie powiem, ciekawostka.
Cud matki natury, fenomenalne zjawisko chemiczno-fizyczne, miliardy zyliardów niepowtarzalnych śnieżnych płatków, pierzyna pozwalająca roślinom, co niektórym zwierzętom i Eskimosom przeżyć niskie temperatury... nie wspominając o sankach, nartach, snowboardach i śnieżkach rzucanych przez mężniejących chłopców w rozkwitające hihoczące dziewczęta. Możliwości jest wiele. A wy co?
Marudzicie.
A że zimno, a bo to jak zacznie topnieć, będzie chlapa, a to ślisko na chodnikach, a to w autobusach śmierdzi babciną naftaliną, a samochód nie chce odpalić, a do tego ma letnie opony. Zawsze źle.
Bo latem było to samo: za ciepło, bo to się człowiek poci jak świnia, za dużo słońca za mało deszczu (susza) lub odwrotnie (kiepskie wakacje), w autobusach smród brudasów, samochód się grzeje, a do tego wciąż na zimówkach.
Wiosna z jesienią też wam nie pasują: a ta pogoda to taka jakaś nijaka, nie wiadomo w co się ubrać, do tego zdradliwa taka, że nic tylko chorować, pod nogami też nie za wesoło: jesienią zgniłe liście, wiosną psie gówna, no i albo wam szkoda, że już po lecie, albo się go nie możecie doczekać. Zawsze źle.
Nie życzę wam idealnej pogody.
Przecież i tak będziecie narzekać.
Zresztą mnie też ten durny śnieg zaczyna działać na nerwy...

Brak komentarzy: